Postanowiłem nie pisać nic o
pracy bo to temat dla większości nieciekawy a poza tym po co jakieś tam służby
mają wiedzieć co robimy i jak daleko na tej wyboistej drodze zaszliśmy.
W Tarżoku też zielono, kiedy
byłem tu ostatni raz kilka dni w kwietniu to jeszcze było bardziej zimowo niż
wiosennie. Teraz wszystko wygląda dużo, lepiej. Zielony kolor poprawia
zdecydowanie wygląd tego niestety aktualnie nie za pięknego miasteczka.
Nie mieszkamy już w willi tylko w
czteropiętrowym bloku. Kolejna przygoda, dwa pokoje, kuchnia, łazienka,
toaleta. Metrów może nie za dużo ale ma swoje plusy w stosunku do naszej
poprzedniej rezydencji. Nie ma wilgoci, czyli zapach zdecydowanie lepszy. Jest
ciepła woda po odkręceniu kranu, rewelacja. Chyba jest taniej. Minusy tez są, samochodu
pod blokiem nie zostawimy więc trzeba jeździć taksówkami bo do pracy bardzo
daleko, psa nie ma i nawet niezwykle
intensywny zapach kocich sików na klatce naszej sabaki nam nie zastąpi. Poza tym ciaśniej trochę. Na ławce przed
domem siedzi Babcia. Ostrzegła nas, że jakby w razie po 11 głośno było to ona
wzywa milicję.
- A co było głośno? Zapytał
Marian
- Nie
było ale tak mówię jakby co. Odpowiedziała Babcia.
Sympatycznie nie było.
No i jakoś tak ..nawet żarówki za
kratami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz