niedziela, 31 maja 2015

Torżok second entrance


Kiedy byliśmy zimą czy wczesną wiosną miasto nie wyglądało spektakularnie. Teraz jak pisałem zrobiło się w mieście zielono i jakby trochę weselej. Magiczny wpływ wiosny. Nie wiem czy o tym wspominałem wczesniej, Torżok był ulubionym miejscem wypoczynku Puszkina, musiało tu być kiedyś zajefajnie. Jak tak dokładnie się przyjrzałem…popatrzcie sami.








A tu taka fotka w niedzielę w pracy z kolegami, od lewej Marian, Stanisław, ja i informatyk
 

Miednoje


Między miastem Twer a miastem Torżok, gdzie mieszkamy jest mała wioska MIednoje. Każdy z nas zna historię zbrodni Katyńskiej, całe przedsięwzięcie eksterminacji Polaków, głównie żołnierzy ale też policjantów, czy pracowników służby więziennej czy kolei odbywało się w kilku miejscach. Nie będę więcej na ten temat pisał bo kto wie to wie jak nie wie to niech doczyta. Fakt jest taki, że w Miednoje są groby 6300 Polaków zamordowanych w 1940 roku. Nie tylko Polaków, także Rosjan. W latach 30 zamordowano i zakopano w ośrodku wypoczynkowym NKWD także 5000 Rosjan.

Poniżej kilka zdjęć z tego miejsca. Nic tu mądrego więcej nie napiszę. Pooglądajcie zdjęcia.








 

Niedziela


Zjawiła się u nas wolna niedziela i postanowiliśmy zażyć nieco atrakcji. Pierwszy krok to ryneczek, który mieliśmy namierzony już od marca. Trochę mżawka nas straszyła ale ciekawość wzięła górę i pojechaliśmy na zakupy ryneczkowe. Co tam dużo gadać, nie jest to bazar na Bema w Białymstoku ale jak to mówi klasyk : też jest fajnie. Rzeczy różne, konfekcja damska, męska, buty, zabawki, czerepachy żywe, psy koty i stoisko o znajomej nazwie AVON, w której wątpliwej jakości zapachy sprzedaje Pan najbardziej znudzony na tym bazarku.

Próbujemy, Wojtek atakuje obuwie sportowe. Diler od butów jest z Azerbejdżanu, przymiarka, negocjacje ostre, skitka jest,  pierwsza para już w torbie,  50 zł wydane, adidasy jak marzenie, druga para za pół ceny…poddajemy się. Nie jesteśmy przygotowani na przyjęcie takiej ilości towaru.  Obywatel Azerbejdżanu żegna nas po kumplowsku i lecimy dalej. Damska bielizna, sukienki…może kupić Violi ? Z Chin przywiozłem to ledwie wciągnęła na siebie, coś mi się wydaje, że tu z rozmiarami nie będzie problemu, biustonosze pancerne takie że spokojnie jako czapki możemy zakładać. Na razie poczekamy, wszak jeszcze czas , trzeba pomarudzić, może za tydzień zmiękną.

Pieski fantastyczne, kotki śliczne, bardzo miła młoda dziewczynka namawia mnie żebym wziął od niej małego szarego kotka. Oddaje go za darmo. Widać, że z ciężkim sercem bo przytula go z miłością i bawi się z nim cały czas. Tłumaczę, że nie przewiozę go przez granicę. Szkoda, szkoda, u nas w domu kotów jakby jest za mało zawsze. Z pewnością Viola by się ucieszyła z żywego kotka, może go w walizce jakoś przemycę jako czapkę na przykład ? Zobaczymy, jak będzie za tydzień to pomyślę.

Tym czasem wrzucamy, nowo zakupione Ray Bany na nos i lecimy dalej. Dzień ucieka a tu tyle jeszcze do obejrzenia.

Przymiarka

Twarde negocjacje

Finał

Co tu napisać ?

Opisywana dziewczynka z kotkiem

Coco Chanel, może się skusić, pomyślimy następnym razem

Jak pisałem, Ray Banki na nos i w drogę...

Zaraza


Przyjdzie umierać na obcej ziemi. Obudziłem się dzisiaj z rękami całymi w krostach. Lewa źle wygląda a prawa tragicznie, uczulenie jakieś? Każdy z kolegów ogląda zaniepokojony? Komary ? Raczej nie wygląda. Może woda? Woda pachnie tak jak w naszej poprzedniej rezydencji, nie za pięknie niestety ale tam nie chorowałem. Co do diabła, dwa dni w Rosji i taka zaraza ?

Każdy ma swoją teorię na ten temat. Coraz więcej osób zaczyna podpowiadać, że to pewnie pluskwy. Zaglądam do Pana Google i faktycznie może tak być. Pewnie śpię na gnieździe jadowitych Rosyjskich pluskw czy tam pluskiew, które ani chybi zeżrą mnie przez najbliższe dni i nic ze mnie nie zostanie. O naturo złośliwa nie zobaczę żony i dziecka i kraju swojego ..umieram.

Walka, trzeba walczyć do końca. Dostaję od Rosyjskich kolegów lekarstwa na alergię gdyby w razie to było uczulenie ale na co,  na wódkę ? Niemożliwe. Chociaż na wszelki wypadek nic nie jem przez cały dzień. Jak mi się polepszy to znaczy, że jedzenie ale jeśli będę tak sprawdzał długo to umrę z głodu i nie będę wiedział od czego uczulenie. Sprawa jest poważna i wymaga działań „specjalnych”.

Wieczorem z Adasiem przeprowadzamy polowanie na pluskwy. Podobno wyłażą nocą. Trzęsiemy materacem, latarki, detektory ruchu, podczerwień, ogień, toksyczne gazy…wszystko w gotowości. Nic nie ma. Krosty jak był tak są.

Na wszelki wypadek wybijamy co do jednego komary w pokoju bo naliczyliśmy ich tu sporo, chyba z pięć czy sześć wampirów czaiło się w zakamarkach naszego pokoiku.

Chyba jednak to komary, ugryzienia bledną, po wybiciu komarów nie zanotowałem przyrostu ilości ran. Kupiłem Fenistil i właściwie na dzisiaj to mogę powiedzieć, że  jest po sprawie…ale zagrożenie życia było i tego będę się trzymał do końca. Nie dałem się, koledzy pomogli jak to Andrzej Poniedzielski napisał? … nie to jeszcze nie koniec, jeszcze trochę pożyję, założę jeszcze niejedną czapkę, niejednym się płaszczem okryję

sobota, 30 maja 2015

Nowe, nowe, nowe



Postanowiłem nie pisać nic o pracy bo to temat dla większości nieciekawy a poza tym po co jakieś tam służby mają wiedzieć co robimy i jak daleko na tej wyboistej drodze zaszliśmy.

W Tarżoku też zielono, kiedy byłem tu ostatni raz kilka dni w kwietniu to jeszcze było bardziej zimowo niż wiosennie. Teraz wszystko wygląda dużo, lepiej. Zielony kolor poprawia zdecydowanie wygląd tego niestety aktualnie nie za pięknego miasteczka.

Nie mieszkamy już w willi tylko w czteropiętrowym bloku. Kolejna przygoda, dwa pokoje, kuchnia, łazienka, toaleta. Metrów może nie za dużo ale ma swoje plusy w stosunku do naszej poprzedniej rezydencji. Nie ma wilgoci, czyli zapach zdecydowanie lepszy. Jest ciepła woda po odkręceniu kranu, rewelacja. Chyba jest taniej. Minusy tez są, samochodu pod blokiem nie zostawimy więc trzeba jeździć taksówkami bo do pracy bardzo daleko, psa nie ma i nawet  niezwykle intensywny zapach kocich sików na klatce naszej sabaki nam nie zastąpi.  Poza tym ciaśniej trochę. Na ławce przed domem siedzi Babcia. Ostrzegła nas, że jakby w razie po 11 głośno było to ona wzywa milicję.

- A co było głośno? Zapytał Marian

 -  Nie było ale tak mówię jakby co. Odpowiedziała Babcia.

Sympatycznie nie było.
No i jakoś tak ..nawet żarówki za kratami.


U nas na klatce, żarówki za kratami
 


Dyżurna kwartira ..? Co to znaczy ?

J 23 znowu nadaje


Wszędzie generalnie jest zielono, ciepło nie jest, taki rok niestety ale zielono jak najbardziej. Jadę sobie  wczesnym rankiem po czterech godzinach postoju na wschodniej granicy w Bobrownikach przez zieloną Białoruś do Rosji. Wracamy do gry. Wojtek z Adasiem już kilka dni walczą na Rosyjskiej ziemi ze sprzętem a ja dzisiaj dojeżdżam zabierając po drodze nowego członka ekipy,  Mariana, który mieszka w Wołkowysku.

Wcześniej jeździliśmy przez Kuźnicę i nie stałem dłużej niż kilkanaście minut, teraz postanowiłem pojechać innym przejściem i klapa. Wszyscy stoją…to i ja stoję i tak 4 godziny. Podjeżdżam pod szlaban a tu urocza blondynka w zielonym mundurze pyta :

-Pan z Polskim paszportem ?

- tak, odpowiadam zgodnie z prawdą

- to dlaczego Pan stał ? Przecież Polacy bez kolejki

- a skąd do licha miałem wiedzieć ? Nigdzie nie napisane przecież ?

- ona na to - wszyscy wiedzą

Widać nie jestem wszyscy, nie wiedziałem ale wybaczyłem jej. Zniewoliła mnie uśmiechem, następnym razem będę szybki jak wiatr.

Zatem jadę, zmęczony bo nie spałem prawie wcale w nocy dzięki mojemu synowi, który poimprezował ostro i zaserwował mi podwyższenie poziomu adrenaliny co spowodowało permanentną bezsenność. W Wołkowysku czeka na mnie Marian, poznaję jego czarującą żonę i dalej w drogę. Całe szczęście Marian spał jak człowiek i siada za kierownicę, w półśnie dumam,  co to nas czeka tym razem w Rosji ?