czwartek, 2 kwietnia 2015

Most


Za udacziu trzeba pić, za szczęście a nie zdrowie. Jak nie masz szczęścia to wszystko może się zesrać. No tak, ale ze szczęściem też bywa różnie. Na przykład dzisiaj. Stanisław miał przyjechać później a były potrzebne kotwy do przymocowania części lasera więc postanowiłem sam skoczyć do sklepu i te drobiazgi kupić. Wczoraj byłem ze Stanisławem więc już wiedziałem gdzie. Idę.

W drodze do sklepu idzie się przez osiedle bloków czteropiętrowych. Drogi tu słabe a dzisiaj roztopy więc dziury wypełniły się wodą i błota wszędzie masa. Przed jednym blokiem powstała gigantyczna kałuża jak staw. Próbuję ją jakoś obejść a tu zatrzymuje mnie jakaś młoda dama z mikrofonem w ręku ??? Za nią stoi  delikwent z kamerą. No PKP , pięknie k…a pięknie, telewizja jakaś.

 Pyta : zdrastwujcie, szto dumajecie ob  Etoj sytuacji z mostom ? choroszo dla was ili niet ?

Z jakim kurna mostem ? Nie mam pojęcia o co kurna chodzi ? Z mostem ? No rzeka w Tarżoku jest ale chyba nie chcą mostu przez tą kałużę robić…wyschnie za kilka dni i nie będzie śladu. A co tam, coś trzeba odpowiedzieć bo pomyślą,  że idiota , walę : no dla mienia z mostom wsjo choroszo.

Ale uparta cholera dalej ciągnie : no da, choroszo szto jewo rasbierajut ?

A skąd ja mam kurna wiedzieć z jakim mostem i co z nim robią…spociłem się, walę dalej : da, dla mienia choroszo.

Ona pyta : odkuda wy ?  Ale bystrzacha, ledwo dukam po Rosyjski i dopiero teraz skumała, że ma gościa nie z Rosji.

 Odpowiadam zgodnie z prawdą : no ja z Polszy.

Zatkao kakao ? Tak , zdębiała dziewuszyna. Pyta : a szto wy diełajecie w Rossiji ?

A potrzebna mi kariera telewizyjna w przeddzień wyjazdu, trzeba wiać, odpowiadam : idu zdies, pokazuję kierunek ręką.

Dziewczyna próbuje jeszcze raz, choć widzę że i ona ma dość : da no ale szto w Rossiji diełajecie ?   w Tarżkie ?

No jednak nie ma wyjścia, granie idioty zawsze skutkuje, odpowiadam ponownie : idu zdies, pokazuję kierunek ręką po raz kolejny .

Dała spokój :  spasiba wam balszoje

Dałem dyla środkiem kałuży.

Wydawało by się, że to koniec zajebistego szczęścia na dziś, otóż nie. Wchodzę do sklepu , wybieram te cholerna kotwy, idę do kasy a tam kobieta mówi : podpiszycie malczik , coś tam coś tam i pokazuje kilkustronicowy dokument po rosyjsku. No rzesz kurwa mać co znowu ?  Jakąś kurwa umowę na cztery kotwy mam podpisać , już nie wiem, nerw mnie chwycił, myślę rzucam te kotwy i wieję ale wsłuchałem się jeszcze raz w to co mówi kobieta : podpiszycie malczik etu pietycju , malczik powiadasz ? no dobra, za tego malczika to popróbuję się dowiedzieć o co chodzi.

Ja : Posłuszajcie, ja z Polszy, płocho gawarju po Ruski, szto mnie nada ?

Kasjerka : Podpiszycie pietycji szto by nie rosbierali etowo mosta

Podpisałem tą petycję. Tylko za tego malczika. A most to jak się później domyśliłem to wiadukt, i nie wiem czy go rozbierają czy go stawiają. Nie wiem ale jak widzicie brałem w tym przedsięwzięciu czynny udział.

Kiedy wracałem przez osiedle zauważyłem wielkiego bezdomnego psa. Ominąłem go wielkim łukiem, taki dzień że pewnie by mnie pogryzł.

2 komentarze:

  1. Cześć, Andrzeju o różnorakich zdolnościach u Ciebie wiedziałem, niektórych się domyślałem, ale pisarskie ... też masz. Szczerze się dzisiaj ubawiłem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre, dobre...
    Przy okazji składam Ci życzenia wszystkiego dobrego z okazji Świąt Wielkiej Nocy i do rychłego - mam nadzieję - zobaczenia w Polsce.
    Pozdrawiam. Mirek

    OdpowiedzUsuń