Za udacziu trzeba pić, za
szczęście a nie zdrowie. Jak nie masz szczęścia to wszystko może się zesrać. No
tak, ale ze szczęściem też bywa różnie. Na przykład dzisiaj. Stanisław miał przyjechać
później a były potrzebne kotwy do przymocowania części lasera więc postanowiłem
sam skoczyć do sklepu i te drobiazgi kupić. Wczoraj byłem ze Stanisławem więc
już wiedziałem gdzie. Idę.
W drodze do sklepu idzie się
przez osiedle bloków czteropiętrowych. Drogi tu słabe a dzisiaj roztopy więc
dziury wypełniły się wodą i błota wszędzie masa. Przed jednym blokiem powstała
gigantyczna kałuża jak staw. Próbuję ją jakoś obejść a tu zatrzymuje mnie jakaś
młoda dama z mikrofonem w ręku ??? Za nią stoi delikwent z kamerą. No PKP , pięknie k…a pięknie,
telewizja jakaś.
Pyta : zdrastwujcie,
szto dumajecie ob Etoj sytuacji z mostom
? choroszo dla was ili niet ?
Z jakim kurna mostem ? Nie mam
pojęcia o co kurna chodzi ? Z mostem ? No rzeka w Tarżoku jest ale chyba nie
chcą mostu przez tą kałużę robić…wyschnie za kilka dni i nie będzie śladu. A co
tam, coś trzeba odpowiedzieć bo pomyślą, że idiota , walę : no dla mienia z mostom wsjo choroszo.
Ale uparta cholera dalej ciągnie
: no da, choroszo szto jewo rasbierajut ?
A skąd ja mam kurna wiedzieć z
jakim mostem i co z nim robią…spociłem się, walę dalej : da, dla mienia choroszo.
Ona pyta : odkuda wy ? Ale bystrzacha,
ledwo dukam po Rosyjski i dopiero teraz skumała, że ma gościa nie z Rosji.
Odpowiadam zgodnie z prawdą : no ja z Polszy.
Zatkao kakao ? Tak , zdębiała
dziewuszyna. Pyta : a szto wy diełajecie
w Rossiji ?
A potrzebna mi kariera telewizyjna
w przeddzień wyjazdu, trzeba wiać, odpowiadam : idu zdies, pokazuję kierunek ręką.
Dziewczyna próbuje jeszcze raz,
choć widzę że i ona ma dość : da no ale
szto w Rossiji diełajecie ? w Tarżkie ?
No jednak nie ma wyjścia, granie
idioty zawsze skutkuje, odpowiadam ponownie : idu zdies, pokazuję kierunek ręką po raz kolejny .
Dała spokój : spasiba wam
balszoje
Dałem dyla środkiem kałuży.
Wydawało by się, że to koniec
zajebistego szczęścia na dziś, otóż nie. Wchodzę do sklepu , wybieram te
cholerna kotwy, idę do kasy a tam kobieta mówi : podpiszycie malczik , coś tam coś tam i pokazuje kilkustronicowy
dokument po rosyjsku. No rzesz kurwa mać co znowu ? Jakąś kurwa umowę na cztery kotwy mam
podpisać , już nie wiem, nerw mnie chwycił, myślę rzucam te kotwy i wieję ale
wsłuchałem się jeszcze raz w to co mówi kobieta : podpiszycie malczik etu pietycju , malczik powiadasz ? no dobra, za
tego malczika to popróbuję się dowiedzieć o co chodzi.
Ja : Posłuszajcie, ja z Polszy, płocho gawarju po Ruski, szto mnie nada ?
Kasjerka : Podpiszycie pietycji szto by nie rosbierali etowo mosta
Podpisałem tą petycję. Tylko za
tego malczika. A most to jak się później domyśliłem to wiadukt, i nie wiem czy
go rozbierają czy go stawiają. Nie wiem ale jak widzicie brałem w tym
przedsięwzięciu czynny udział.
Kiedy wracałem przez osiedle
zauważyłem wielkiego bezdomnego psa. Ominąłem go wielkim łukiem, taki dzień że
pewnie by mnie pogryzł.
Cześć, Andrzeju o różnorakich zdolnościach u Ciebie wiedziałem, niektórych się domyślałem, ale pisarskie ... też masz. Szczerze się dzisiaj ubawiłem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dobre, dobre...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji składam Ci życzenia wszystkiego dobrego z okazji Świąt Wielkiej Nocy i do rychłego - mam nadzieję - zobaczenia w Polsce.
Pozdrawiam. Mirek