środa, 8 kwietnia 2015

Wuj z Rosji przyjechał do Polski


Przyjechaliśmy do Polski bez niespodzianek. Ani Rosyjska policja ani Białoruska milicja nie zaburzyła naszej podróży. Sporo ich na drogach, zatrzymują samochody bez widocznej przyczyny. Ot tak do kontroli wyrywkowej. Jak jest tak dużo milicjantów to choćby  z nudów muszą coś robić. Stoi sobie taki wschodni kowboj w szerokim rozkroku i kręci pałeczką jak rewolwerem i trach, na kogo wypadnie na tego bęc. Poprzednim razem wypadło na mnie.

Milicjant mówi : Popatrz na ten znak, ma numer 158

Był to znak informujący, na którym kilometrze się znajdujemy.

Ja : widzę no ale co w związku z tym ?

Milicjant : na 121 kilometrze było można jechać 70 a ty jechałeś 120 km/h

Ja : nie możliwe, jechałem przepisowo cały czas …nie wiem ile jechałem na 121 ale on tez nie może wiedzieć

Milicjant : inspektor dzwonił, że jechałeś za szybko, pieniądze masz ?

Ja : nie mam pieniędzy

Milicjant : nie mów mi, że nie masz pieniędzy jak jedziesz takim samochodem  ( jechaliśmy samochodem Prezesa, Mercedesem S 500)

Ja : to nie mój samochód, ja tylko kieruję, masz nagranie albo zdjęcie z fotoradaru ?

Milicjant : nie mam zdjęcia ale mam Twoje dokumenty, jak się jedzie takim autem to się ma pieniądze J u nas 1 euro za 1 kilometr przekroczenia

Ja : u nas 0,5 euro za 1 kilometr

Milicjant : mnie się nie śpieszy, daj 30 i pojedziesz

Ja: ….dałem, pewnie mogłem dać 20 albo 10 ale dałem 30…i pojechałem dalej

Rosja nie chciała nas wypuścić bo pokryła wszystkie drogi lodem i gęstą mgłą ale nasza determinacja była silniejsza niźli te lodowe okowy i przedarliśmy się na zachód pomimo przeszkód pogodowych. Droga się dłuży ponieważ staramy się nie łamać przepisów. Trzeba poświęcić około 12-13 godzin na dojazd z Tarżoka do Sokółki. Granica bez większych problemów poza tym, że zimny pot mnie oblał kiedy spostrzegłem, że dokument na samochód ( tzw. Wriemiennyj wwoz ), który skrzętnie schowałem to wypisana błędnie nic niewarta kartka bez najważniejszej na świecie okrągłej pieczątki. Matko jedyna gdzie ja to schowałem ? Dwa samochody przede mną do budki a ja nie mam tej kartki bez której mnie nie wypuszczą, no samochodu nie wypuszczą. Gdzie, to może być ? Na synapsach miałem już takie iskrzenie ,że z wysuszonych trudami życia zwojów mózgowych wyskoczyła informacja z lokalizacją kartki. Wybuch endorfin…mam. Żyję. Kolejna fala potu, ta już z gatunku przyjemnych.

U nas działa to tak, w przeciwieństwie do strony Białoruskiej :  kiedy przekraczamy granicę z Polskiej strony daję paszport i dowód rejestracyjny samochodu po czym urzędnik wpisuje te dane w system i jedziemy dalej. Kiedy wracamy sytuacja jest identyczna. Podaję paszport i dowód rejestracyjny, urzędnik odnotowuje kiedy wjeżdżam do kraju i ten genialny system przechowuje informacje o tym, że wyjeżdżałem. Wszystko jasne. No cóż, Białorusini też mają taki system ale trzeba dodatkowo wypełnić dwie karteczki. Jedną emigracyjną ( paszport w systemie ) i drugą „ czasowy wwóz auta „ ( dowód rejestracyjny w systemie) w dwóch egzemplarzach. Te dwie karteczki trzeba mieć ze sobą przy wyjeździe, choć mają to w systemie…po co ? Po to żeby ich pilnować i nie daj Panie Boże zgubić bo wtedy lepiej rzucić się do najbliższej rzeki niż przyjechać na granicę bez nich. Sądzę, że te kartki to taka tajemnica jak przedzieranie paragonów w sklepach w Rosji…nie do rozwiązania.

Granica za nami, pogoda w Polsce w przedświąteczny piątek równie kiepska jak w Rosji…zima. No ale to dom, tu nam zima nie straszna  J

Przywitałem się z synem, przytuliłem Violę, poczułem się jak w niebie. Szczęśliwe powroty są cudowne, im dalej i dłużej tym są lepsze. Czasami myślę, że po to się wyjeżdża żeby przeżyć tą jedną chwilę spotkania bliskich po powrocie.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Most


Za udacziu trzeba pić, za szczęście a nie zdrowie. Jak nie masz szczęścia to wszystko może się zesrać. No tak, ale ze szczęściem też bywa różnie. Na przykład dzisiaj. Stanisław miał przyjechać później a były potrzebne kotwy do przymocowania części lasera więc postanowiłem sam skoczyć do sklepu i te drobiazgi kupić. Wczoraj byłem ze Stanisławem więc już wiedziałem gdzie. Idę.

W drodze do sklepu idzie się przez osiedle bloków czteropiętrowych. Drogi tu słabe a dzisiaj roztopy więc dziury wypełniły się wodą i błota wszędzie masa. Przed jednym blokiem powstała gigantyczna kałuża jak staw. Próbuję ją jakoś obejść a tu zatrzymuje mnie jakaś młoda dama z mikrofonem w ręku ??? Za nią stoi  delikwent z kamerą. No PKP , pięknie k…a pięknie, telewizja jakaś.

 Pyta : zdrastwujcie, szto dumajecie ob  Etoj sytuacji z mostom ? choroszo dla was ili niet ?

Z jakim kurna mostem ? Nie mam pojęcia o co kurna chodzi ? Z mostem ? No rzeka w Tarżoku jest ale chyba nie chcą mostu przez tą kałużę robić…wyschnie za kilka dni i nie będzie śladu. A co tam, coś trzeba odpowiedzieć bo pomyślą,  że idiota , walę : no dla mienia z mostom wsjo choroszo.

Ale uparta cholera dalej ciągnie : no da, choroszo szto jewo rasbierajut ?

A skąd ja mam kurna wiedzieć z jakim mostem i co z nim robią…spociłem się, walę dalej : da, dla mienia choroszo.

Ona pyta : odkuda wy ?  Ale bystrzacha, ledwo dukam po Rosyjski i dopiero teraz skumała, że ma gościa nie z Rosji.

 Odpowiadam zgodnie z prawdą : no ja z Polszy.

Zatkao kakao ? Tak , zdębiała dziewuszyna. Pyta : a szto wy diełajecie w Rossiji ?

A potrzebna mi kariera telewizyjna w przeddzień wyjazdu, trzeba wiać, odpowiadam : idu zdies, pokazuję kierunek ręką.

Dziewczyna próbuje jeszcze raz, choć widzę że i ona ma dość : da no ale szto w Rossiji diełajecie ?   w Tarżkie ?

No jednak nie ma wyjścia, granie idioty zawsze skutkuje, odpowiadam ponownie : idu zdies, pokazuję kierunek ręką po raz kolejny .

Dała spokój :  spasiba wam balszoje

Dałem dyla środkiem kałuży.

Wydawało by się, że to koniec zajebistego szczęścia na dziś, otóż nie. Wchodzę do sklepu , wybieram te cholerna kotwy, idę do kasy a tam kobieta mówi : podpiszycie malczik , coś tam coś tam i pokazuje kilkustronicowy dokument po rosyjsku. No rzesz kurwa mać co znowu ?  Jakąś kurwa umowę na cztery kotwy mam podpisać , już nie wiem, nerw mnie chwycił, myślę rzucam te kotwy i wieję ale wsłuchałem się jeszcze raz w to co mówi kobieta : podpiszycie malczik etu pietycju , malczik powiadasz ? no dobra, za tego malczika to popróbuję się dowiedzieć o co chodzi.

Ja : Posłuszajcie, ja z Polszy, płocho gawarju po Ruski, szto mnie nada ?

Kasjerka : Podpiszycie pietycji szto by nie rosbierali etowo mosta

Podpisałem tą petycję. Tylko za tego malczika. A most to jak się później domyśliłem to wiadukt, i nie wiem czy go rozbierają czy go stawiają. Nie wiem ale jak widzicie brałem w tym przedsięwzięciu czynny udział.

Kiedy wracałem przez osiedle zauważyłem wielkiego bezdomnego psa. Ominąłem go wielkim łukiem, taki dzień że pewnie by mnie pogryzł.

Czysta siła ...


Przytrzymaj tą dziesięciotonową prasę chwilkę…nie ma sprawy jedną ręką, pies się rzuca kto przytrzyma furtkę…spokojnie ja go przytrzymam. Nie damy mu słoika do odkręcenia…z pewnością by połamał. Sama czysta siła i…? I gołębie serce, żebyście go usłyszeli jak zaczyna opowiadać o żonie i wnuczkach, ile w tym serca i uczucia…to nie może być ten sam facet…to nie możliwe. Taki jest Grzegorz. Po pracy biega co chwilę porozmawiać z żoną, taki z niego twardziel, taki …miękki twardziel J

Nie wiem jak ma na imię żona Grzegorza, posłuchaj żono Grzegorza, pracowałem z różnymi ludźmi, pojadę z nim wszędzie, bez wahania, kagda i wsjegda  J  

No przewróci i połamie cholera

Jak długo wytrzymamy bez Wojtka ?


Andrzej ! ….8:15 wstawaj…OK. Wojtek, już się podnoszę. Kawa jest gotowa, gorące parówki oddają nadmiar ciepła na stole, wiecie co? Dzisiaj zrobię na obiad to i tamto, musimy kupić takie i takie produkty…to właśnie Wojtek. W pracy jest super, szybko myśli i jeszcze szybciej pracuje…po pracy następuje niesamowita transformacja, jest jak wiecie dyrektorem kuchni i nikt nie jest w stanie zagrozić jego pozycji J

Zacząłem się bać, że kiedyś się obudzę w domu i kiedy Violetta poda mi kawę rano powiem, że Wojtek robi lepszą ?

Truskawki…, cały czas od kiedy przyjechaliśmy czułem cyklicznie zapach truskawek. Pomyślałem, że któryś z Rosjan używa jakichś gównianych truskawkowych perfum. No cóż, jak to mówią co kraj to obyczaj, nie będę pytał, nie żeby ten zapach był jakiś drażniący no ale jednak był i pojawiał się znienacka. Trochę to trwało zanim spostrzegłem, że te nie wiadomo skąd truskawki to dymki puszczane przez Wojtusia z magicznej fajki. Tak, tak, ma swoje ciemne strony, pali elektryczną truskawkową faję.

Asiu, masz w domu skarb więc dbaj o niego bo Ci go porwiemy na długo J Jak go oduczysz palić te truskawki ….jest nasz.
Śniadanko ,już  nerwowo ...coś długo trzeba czekać...
 

Nie nerwowo, Panowie, nie nerwowo proszę

Jutro do domu !


Każdy kiedyś był poza domem dłużej lub krócej, częściej lub rzadziej. Ja niestety w całym życiu byłem częściej i dłużej. Czy to dobrze ? Zapytajcie mojej żony i syna. No teraz syna nie pytajcie bo pewnie jest w większym komforcie jak starego nie ma w chacie ale jak był mniejszy moja w domu nieobecność z pewnością nie pomogła w naszych stosunkach. Są to straty nie do odrobienia i niech to będzie przestrogą dla każdego młodego taty, każdy stracony dzień jest „ NIEDOODROBIENIA” . Truję do znudzenia Adasiowi, który ma małych synków, żeby kombinował czas dla tych smyków, jak najwięcej czasu…nie ma za co Olu J

Co do żony to są dwie teorie, można by rzec, że kiedy jesteś na co dzień w domu przestajesz doceniać to co masz, siedzi w głowie taka myśl żeby gdzieś wyjechać i wyrwać się z codzienności szarej. Z tęsknotą patrzysz na kumpli, którzy wyruszają w podróże, służbowe nawet ale jednak to podróże. Coś w tym jest, zdrowo od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć żeby zatęsknić za rodziną no i oczywiście, żeby rodzina miała szansę zatęsknić za Tobą. No ale pogadaj z tymi, którzy często przebywają poza domem. Generalnie jest do bani. Zapytajcie mnie. Naprawdę jest do bani.

Właściwie opisując teorię pierwszą napisałem o drugiej czyli przyjmujemy zasadę, że wyjeżdżać tak ale nie za często i nie na długo.

 Są różne formy nostalgii, która dopada człowieka daleko od domu , lampisz się na zdjęcie żony ( lub zamiennie kochanki J ) i myśli, które przemykają w głowie są raczej niecenzuralne, czasami nerwy takie że byś lał wszystkich wokół, no różnie bywa, różnie. Ten czas, który tu spędziliśmy jest zbyt krótki żeby popaść w jakieś psychiczne doły a poza tym nieźle ekipa się dobrała i jeden od drugiego może liczyć na wsparcie…no i psa mamy a wiadomo, pies to najlepszy przyjaciel człowieka J

Tak jak pisałem ten wyjazd jest niezbyt długi i dla większości niezbyt częsty ale odległość spora  więc tęsknota silna. Uważajcie dziewczyny, pistolety naładowane więc wyciągajcie z szaf najlepszą bieliznę i warzcie strawę dla swoich bohaterów, którzy wracają z tarczą z odległych wschodnich rubieży.

Niebawem przybywamy !!!


Jak widać już sprzątamy i do domku
 

środa, 1 kwietnia 2015

1 kwietnia 2015


Drodzy przyjaciele skąd tylko jesteście. U nas wszystko w porządku. Nie chce nam się stąd wyjeżdżać. Nie tęsknimy do domów, Pogoda super, wszystko generalnie jest super poza ty że :

Adam do wczoraj urósł 30 cm.
 

Wojtek całą noc siedział w bani ale nie mógł się rozgrzać więc nie zdjął ubrania.
 

Grzegorz zapatrzył się w jeden punkt i nie ocknął się do tej chwili.
 

Ja zjadłem kwiatek Babci Gieni na śniadanie
 

A Wowce przykleił się telefon do ucha
 

…a poza tym wszystko gra…tyle, że dzisiaj 1 kwietnia.